
Mladifest – Medjugorie – dzień 2
Dzisiejszego poranka po śniadaniu udaliśmy się do centrum Medjugorie. Część z nas chcąc skorzystać z danego nam tutaj czasu i przygotowanych spotkań wysłuchała porannego programu. W porannym bloku dominują świadectwa, które poprzedzielane są muzycznymi przerywnikami. Dzisjszymi gośćmi byli ksiadz oraz małżeństwo. Ksiądz, który przedstawił swoją historię o tym, że w młodości był zapalonym sportowcem. W pewnym momencie życia otrzymał nawet powołanie do kadry olimpijskiej, jednak z powodu choroby nie mógł wziąć udziału w zgrupowaniu i tym samym rownież w Mistrzostwach. W tym samym czasie od znajomego księdza otrzymał pytanie, czy nie myślał o zostaniu kapłanem. Bóg, który posłużył się człowiekiem, aby zasiać w nim ziarno, pomógł również w czasie jego wzrostu. Już wcześniej poznał on Medjugorie, i tutaj właśnie Matka Boża pomogła mu podjąć tę najważniejszą decyzję. Dość potężne jednak było w nim przywiązanie do sportu, nie chciał on rozstawać się ze swoją karierą, w momencie kiedy rozwijała się ona naprawdę dobrze. A myśl o zostaniu robotnikiem Pana, wiązała się według niego z taką koniecznością. Wątpliwości te jednak zostały rozwiane, ponieważ okazało się, że formacja duchowa w seminarium nie przeszkadzała w jego dalszych treningach. Matce Bożej z Medjugorie zawierzył więc swoje kapłaństwo i wstąpił do seminarium. Już jako kleryk otrzymał kolejne powołanie na Mistrzostwa tym razem do Londynu. Po otrzymaniu wszelkich zgód od biskupa, mógł się do nich przygotować i wziąć w nich udział. Razem z drużyną udało się mu nawet zdobyć medal. Kilka lat później został wyświęcony na kapłana i zaczął służyć Kościołowi. Ale to nie koniec jego historii. Jak w życiu wielu z nas i w jego pojawiło się zwątpienie – w swoje powołanie do kapłaństwa i słuszność swojej decyzji, a było ono związane z brakiem modlitwy, który wystąpił w jego życiu. Z powodu tego został wysłany przez wyrozumiałych zwierzchników na rekolekcje. W ich czasie od głoszącego usłyszał ważną wiadomość. Przekazał mu ją on na zakończenie i brzmiała tak: ,,Matka Boża z Medjugorie uratowała Twoje kapłaństwo”.
Drugie świadectwo, wygłoszone zostało przez małżeństwo, które po rozejściu się, wróciło do siebie. Po wielu latach w małżeństwie, mąż poszukując witalności i niesamowitych źródeł siły uległ modnym wschodnim filozofiom i wraz z mentorem rozpoczął ćwiczenia. Były one stopniowane, rozpoczynały się od najprostszych kroków, z czasem dokładano kolejne bardziej skomplikowane. Wraz z ich postępem Marco zaczął odczuwać niesamowitą moc w nim drzemiącą. Był to także początek końca ich małżeństwa, jego żona zauważyła zachodzące zmiany. Jednak na zewnątrz nie były one tak wspaniałe, mąż skupił się na sobie, na doskonaleniu się i nie chciał przyjąć jej rad. Przez swoje zagubienie doprowadził w końcu do straty najważniejszej rzeczy – miłości, a ich małżeństwo doprowadził do rozpadu. Ale w tym momencie życia było mu to obojętne. Jego żona zaczęła szukać schronienia i pomocy w kościele, u Boga. Dołączyła do jednej ze wspólnot parafialnych, a w niej usłyszała o Medjugorie. Tknięta dziwnym pragnieniem wraz ze swoją przyjaciółką zaplanowała wyjazd właśnie w to miejsce. W ostaniej chwili okazało się jednak, że przyjaciółka wraz z mężem nie dadzą rady jechać. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności znajomemu księdzu termin pasował. Zostawało jednak jeszcze jedno wolne miejsce. Po namowie właśnie tego kapłana zaprosiła na wspólny wyjazd Marco – byłego męża. Dokładnie przedstawiła mu cel pielgrzymki, a on o dziwo, chyba dla nich obu, zgodził się. Przeszedł tutaj niezłą szkołę życia, dzięki planom ojca duchowego w jeden dzień zdobył Podbrdo oraz Krizevac. I to właśnie w tym miejscu rozpoczęła się jego droga powrotu do Chrystusa i do rodziny. Nie było to w każdym razie łatwe zadanie. W czasie, gdy zrywał ze swoimi dawnymi nałogami nachodziły go myśli samobójcze, lecz matka z Medjugorie czuwała nad nim i pomogła mu przez to wszytko przejść. Jego powrotowi do Kościoła towarzyszył także powrót do małżeństwa. Dzięki wspólnej modlitwie, jak sam mówił, zaczął dopiero teraz odkrywać jak piękne ono może być.
Oba te świadectwa oprócz ogromnej orędowniczki jaką jest Matka Boża, miały też inne wspólne przesłanie dla nas. Byśmy zawsze pamiętali jak ważna i potrzebna jest modlitwa. Na zakończenie przedpołudniowej części wspólnie odmówiliśmy Anioł Pański. Część z nas wykorzystała przerwę w programie by wyjść na Podbrdo i pomodlić się w miejscu objawień, a niektórzy w pełni wykorzystali siestę na regenerację.
Kolejna popołudniowa część to oprócz świadectw tradycyjny różaniec i Msza święta. Dzisiejsza Ewangelia przedstawiła nam obraz wspominanego w kościele Przemienienia Pańskiego. Kaznodzieja zwrócił uwagę na góry, są one bowiem miejscami szczególnymi, nie tylko Tabor, ale także Kalwaria czy góra Oliwna. Na nich wydaję się człowiekowi, że jest bliżej nieba, a tym samym bliżej Boga. Właśnie dlatego mnóstwo świątyń powstało na wzniesieniach. Na jednym z nich -Taborze – dokonała się przemiana, i było to dosłownie na chwilę przed wydarzeniami z Jerozolimy i pozostałych gór, Oliwnej i Kalwarii. Apostołowie, których Jezus zabrał z sobą, jeszcze tego nie wiedzieli, ale już niedługo mieli zobaczyć zupełnie inaczej odmienionego Pana na górze Kalwarii. Właśnie to wspomnienie chwały na górze miało ich umacniać. Obie te góry pokazują dwie różne strony życia. Każdego z nas z pewnością nie ominie w życiu cierpienie i trudności, ale każdy z nas ma też swoje sukcesy, swoją chwilę chwały. Przemiana dokonuje się także na Eucharystii, chleb i wino zmieniają się w Ciało i Krew Jezusa. Tej przemiany jednak nie mamy tylko oglądać, a przeżywać. Eucharystia powinna przemieniać także nas. To kościoły i ołtarze są symbolami właśnie przemian, one prowadzą nas do życia wiecznego. Kolejnym ważnym aspektem, jest to, że tym czym powinniśmy żyć, to tym potem winniśmy świadczyć. Tak jak apostołowie którzy, widzieli na własne oczy chwałę przemienienia. Zostali do tego wybrani, by potem zejść i wszystkim opowiedzieć o tym, co mieli okazje zobaczyć. My też powinniśmy wierzyć w świadectwo oraz nauki głoszone przez Kościół. W czasie kazania zostały nam też przypomniane słowa papieża Leona XIV z listu na otwarcie festiwalu – ,,Przestańcie scrollować, żyjcie, spotykajcie się. Współczesna nauka, algorytmy nie zastąpią spotkania z Bogiem czy uścisku ze znajomymi oraz rodziną”. My jako chrześcijanie mamy ten przywilej, że jesteśmy prowadzenia przez słowo Boże, jednak nie powinno nas to zwalniać z ostrożności. Bardzo dużo teraz pokazywanych w sieci rzeczy jest nieprawdziwych, w ogóle nierealistycznych czy nierzeczywistych, musimy więc uważać, by nie dać się im zwieść. Nasze sieci powinny być sieciami miłości i my powinniśmy być przemianą w świecie. Ona wcale nie jest taka trudna jak nam się wydaje, to na przykład aktywne uczestnictwo w Eucharystii, bliskość Boga i ludzi, czas z rodziną. To właśnie ta przemiana.
Po mszy i odmówieniu Koronki medzugorskiej rozpoczęła się Adoracja Krzyża połączona z medytacją fragmentów z Pisma Świętego. Na ołtarzu umieszczono i podświetlono krzyż, był on dobrze widoczny na całym placu, bo całość oświetlenia wygaszono. Po Adoracji krzyża wszystkie światła zgasły, a w kierunku ołtarza zaczął podążać jeden mały płomień Paschału. Następnie zaczął on wędrować od świecy do świecy i tak stopniowo zaczął rozświetlać się cały plac. Było to niesamowite przeżycie stać w ciemności i patrzeć jak stopniowo jasność przesuwa się w naszą stronę. Chociaż wiatr był dosyć silny nie przeszkodził nam w podniesieniu świec wysoko i wyśpiewaniu pieśni pozdrawiającej Maryję. Na koniec zaśpiewaliśmy też kilka innych znanych utworów i udaliśmy się na odpoczynek.