
Mladifest – Medjugorie – dzień 0
Ostatni dzień na włoskiej ziemi rozpoczęliśmy jak prawie codziennie na naszym wyjeździe – Eucharystią w kaplicy sióstr. Dzisiejszym patronem dnia jest biedaczyna z Ars, czyli Jan Maria Vianey, patron nie tylko proboszczów, ale też wszytkich kapłanów. Jest on przykładem, że podążając za wolą Boga, nie można się poddawać czy też zniechęcać, a z Jego pomocą dokonamy wielkich rzeczy. W Liturgii słowa pojawił się dziś jeden z ,,efektowniejszych” cudów Jezusa, czyli rozmnożenie chleba. W tej biblijnej scenie Jezus nakarmił 2 chlebami i 5 rybami, 5 tysięcy ludzi, a po wszystkim apostołowie zebrali jeszcze 12 koszy ułomków. Ten obraz musimy odnieść do naszego życia – małe ilości tego, co mamy Bóg pomnaża w nas, tak, że nie jesteśmy w stanie unieść tego, co nam zostaje. Ks. Marcin podzielił się też doświadczeniem z pielgrzymowania na ŚDM w Lizbonie. Naszej ramowskiej grupie zdarzyło się bowiem na tym wydarzeniu nie otrzymać pakietów żywnościowych na centralne obchody. Cała grupa około 40 osób wylądowała w szczerym polu, w 40 stopniowym upale jedynie z kilkoma zdobytymi pakietami. Złożyli je jednak razem i zdecydowali, że każdy będzie brał z tego, to co bedzię akurat chciał. W taki sposób całą grupą wyżywiła się przez dwa dni, ba nawet kilka rzeczy im zostało. Jest to namacalne świadectwo, że czasem zamiast się zamartwiać wystarczy zaufać Bogu.
Po śniadaniu i spakowaniu swoich rzeczy wyruszyliśmy samochodem na przeciwleglą stronę włoskiego buta. Naszym celem był port w Ankonie. Już tam na miejscu zjedliśmy ostani włoski posiłek, czyli pizzę oraz wypiliśmy włoską kawę. Następnie zameldowaliśmy się na promie i zaczęliśmy zwiedzanie miejsca, w którym mieliśmy spędzić najbliższą noc. Na promie oprócz kajut oraz przestrzeni wspólnych znajdowało się wiele użytkowych miejsc jak kino, restauracje, sklepy oraz, co było dla nas niezwykłym odkryciem, kaplica. Co piękne, w czasie swojego otwarcia gromadziła naprawdę sporą grupę wiernych. Po obejrzeniu najciekawszych pomieszczeń, udaliśmy się na dziób statku by zobaczyć moment odcumowania oraz jak wypływamy na rozpościerajacy się przed nami Adriatyk. Jeden z piękniejszych widoków tego wyjazdu próbowaliśmy uwiecznić chwilę później, kiedy zachodzące słońce chowało sie w morzu. Po zapadnięciu zmroku udaliśmy się na górny pokład, by podziwiać gwieździste niebo rozciągające się nad bezkresnymi wodami. W drodze powrotnej minęliśmy grupkę pielgrzymów nadziei, którzy wspólnie, w swoim języku odmawiali wieczorną modlitwę. Na koniec dzisiejszego dnia zawędrowaliśmy na salę dyskotekową na naszym promie. Przed naszym przybyciem grupka osób rozkręciła już zabawę, do której nieliczni z nas dołączyli. Bawiliśmy się nie tylko do włoskich hitów, ale pojawiły się również znane chyba na całym świecie imprezowe kawałki jak macarena. Na parkiecie bawili się nie tylko młodzi, starsze osoby podróżujące wraz z nami nie odstępowały nam kroku. Niestety impreza ta szybko dobiegła końca, więc udaliśmy się do naszego kąciku na statku.
Udaliśmy się na spoczynek nie mogąc się doczekać, co przyniesie nam jutrzejszy dzień, bo chociaż oficjalne rozpoczęcie Mladifestu było dzisiaj, dla nas on rozpocznie się dopiero jutro. Niektórzy z nas mieli też co do jutrzejszego poranka ambitny plan – chcieli zobaczyć wschodzące słońce.