
W drodze do Rzymu – ASYŻ – dzień 4
Dzisiejszy dzień inaczej niż zwykle rozpoczęliśmy tylko jutrznią oraz śniadaniem. Po nich wyjechaliśmy do zawieszonego na skałach na wysokości 791 m n.p.m. klasztoru Eremo della Carceri. Do tego miejsca Franciszek i jego współbracia udawali się na miesiąc albo trzy, aby żyć w odosobnieniu i oddawać się kontemplacji. W pustelni zachowała się piękny wirydarz, z którego rozpościera się widok na dolinę położoną poniżej. W środku znajduje się także średniowieczna kaplica. Z tym miejscem związana jest ciekawa historia, podobno Franciszek widząc zbliżającego się tutaj kardynała zaczął uciekać, bo uważał się za niegodnego spotkania, a ten nie zawahał się go gonić. Kardynał ten został potem papieżem i dwa lata po śmierci Franciszka kanonizował go.
Schodząc bardzo niskimi i wąskimi przejściami w dół docieramy do kolejnej niewielkiej kaplicy, a z niej wyjście prowadzi obok diabelskiej dziury. Powstała ona, gdy atakujący Franciszka demon w postaci fizycznej zaczął przed nim uciekać. Krąży także legenda, że jeden ze współbraci tak zasmakował się w życiu pustelniczym, że nie chciał z okazji Ostaniej Wieczerzy spotkać się ze współbraćmi. Posunął się nawet do tego, że na prośbę samego Franciszka odpowiedział nieszczerze, mając zamiar w czasie drogi do Asyżu wymknąć się. Jednak święty wyczuł fałsz i modląc się uwolnił brata od demona.
Na terenie pustelni, w okolicznych lasach znajduje się mnóstwo grot, w których bracia chronili się na medytację i rozważania tajemnic wiary. Szczeliny te są dziś opisane i udostępnione do zwiedzania. Jest też wiele ołtarzy polowych i przy jednym z nich (konkretnie poświęconemu świetej Klarze) uczestniczyliśmy w Eucharysti. W wygłoszonym do nas kazaniu ksiądz nawiązał do tego, że Święty Franciszek był uznawany za „dziwaka”, bo robił coś zupełnie innego niż wszyscy – odszedł od świata, by całkowicie oddać się Bogu. Potrzebował miejsca odosobnienia, gdzie mógł spotykać się z Bogiem w modlitwie i ciszy. Początkowo myślał, że będzie pustelnikiem, ale jego powołaniem była ewangelizacja – dzielenie się Słowem i obecnością Boga z innymi, pustelnia została więc jego czasowym schronieniem. Dla nas takim miejscem odosobnienia może być nawet krótka chwila ciszy i skupienia. Co ciekawe, karceria była zorganizowana na wzór ewangelicznego domu Marii i Marty: część braci trwała na modlitwie „u stóp Jezusa”, a inni (2–3 braci) przygotowywali jedzenie. Nie byli jednak „służącymi”, pozostali prosili ich o jedzenie, aby nie było wśród nich wywyższania. Wszystko to było ujęte w regule, ponieważ Franciszek dbał o każdy szczegół – bracia mieli służyć sobie nawzajem z miłością.
Następnie udaliśmy się na szczyt Monte Subasio (1290 m n.p.m.), z którego rozpościera się oszałamiający widok na Asyż oraz całą Umbrię. Tam w spokoju podziwiając spektakularność dzieła Boga wypiliśmy kawkę i mogliśmy poznać się z naszymi braćmi mniejszymi – końmi. Po powrocie do Asyżu zastało nas, wydawałoby się nie spotykane w lecie na południu Europy (ale jak widać nie tak rzadkie w tym rejonie o tej porze roku zjawisko atmosferyczne) jakim była ulewa i burza. Na nudę jednak nie było okazji, ponieważ szybko podzieliliśmy się na zespoły i zaczęliśmy integrować się w czasie planszówek. Po rozegranej rundzie pogoda zdecydowanie się poprawiła, więc udaliśmy się na ostatni wieczorny spacer.
Asyż pożegnał nas niesamowitym zachodem słońca. Na koniec chcąc jeszcze bardziej doświadczyć włoskiego klimatu udaliśmy się na dalsze testowanie tutejszej kuchni w lokalnych restauracjach. Dzisiejsza modlitwa, która towarzyszyła nam przez cały dzień: w pustelni, na szczycie i w czasie wieczornych nieszporów to chyba najbardziej znana modlitwa Franciszka – o Pokój. Chociaż dzień był piękny, w sercu ciążyła nam świadomość, że to już nasz ostani wieczór tutaj, że to ostatnie chwilę tak blisko Franciszka. Zdecydowanie wszyscy będziemy tęsknić za tym miejscem. Ten czas za szybko nam minął, ale z pewnością będziemy do niego wracać w najlepszych wspomnieniach.